Dziecko idzie do żłobka

Cudowne dwanaście miesięcy, które jeszcze rok temu wydawały się tak odległym czasem właśnie dobiegły końca. Mój maluszek 26 września świętował swoje pierwsze urodziny, a co za tym idzie? Skończył się urlop macierzyński, czas wracać do pracy... no właśnie, ale jakiej pracy? Ten moment, kiedy pracodawca, z którym umówiłaś się na rozpoczęcie pracy od 1-go października Cię wykiwał... 
A tu żłobek załatwiony, umowa podpisana, kasa na pierwsze czesne przelana... Nie ma wyjścia, dziecko idzie do swojej pierwszej placówki, do obcych ludzi, bez Ciebie... 


Mimo wcześniejszej adaptacji, zaprowadziłam małego z ciężkim sercem, pełna wątpliwości, ale nie ma innego wyjścia muszę znaleźć pracę i być gotowa do jej podjęcia w trybie natychmiastowym. Kiedy powolnym krokiem wracałam do domu, licząc o ile kroków oddalam się od mojego małego Księcia, w kieszeni poczułam wibrację telefonu i już odwróciłam się na pięcie z przekonaniem, że dzwonią ze żłobka, że coś się stało. Ale nie... na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni mój teść. Odbieram i na jego pytanie "jak tam" mam ochotę się rozpłakać, ale udaję twardą, bo przecież to mojemu dziecku jest teraz gorzej... Otóż, wcale nie! Ten dzielny mały człowiek radzi sobie wyśmienicie, bawi się w najlepsze, poznaje świat! Tak, on jest teraz wielkim odkrywcą!

A Ty... wracasz do pustego domu, patrzysz na jego zabawki i ze spływającą po policzku łzą idziesz do łazienki, bo przecież tak marzyłaś, żeby w spokoju zrobić siusiu. Zaraz, zaraz.... siusianie w samotności okazuje się strasznie nudne. Więc łapiesz za odkurzacz i ze zdumieniem stwierdzasz, że nikt nie płacze i nie tuli Twojej nogi z całych sił na jego dźwięk. Nawet obieranie ziemniaków nie jest już sportem ekstremalnym, bo nikt w tym czasie nie próbuje grzebać w śmieciach.
 Oh God!! Życie stało się zwyczaje, bezbarwne 😲
Po kilku dniach dom lśni czystością, unosi się zapach świeżo upranych i wyprasowanych ubrań oraz gotowanego obiadu, a każda minuta ciągnie się w nieskończoność. I wiecie co?! Naszła mnie pewne myśl, która nawet mnie zaskoczyła. Chcę to przeżyć jeszcze raz! Chcę mieć drugie dziecko! Chociaż jeszcze tydzień temu zarzekałam się, że syn mi w zupełności wystarczy. Chciałam nawet porozmawiać o tym z mężem, ale wtedy... wchodzi on "cały na biało" 😉 akurat kiedy wyciągałam naczynia ze zmywarki, a on z prędkością światła minął mnie i rzucił się wprost do niej i szybkim ruchem wyciągnął talerz, z impetem rozbijając go o podłogę. No cóż, złości nie ma, za to jest radość, że wrócił mój mały książę. Świat wraca do "normalności". On mnie jeszcze potrzebuje, przecież jest taki maleńki, mój synek - Kocham go ponad wszystko.

P.s. Jeszcze nie czas na drugie dziecko. Teraz muszę się skupić na znalezieniu pracy.

Komentarze